prognozy się sprawdziły. Noc ciepła jak nie bywa prawie nigdy. Krótki rękawek o świcie – to nie zdarza się często.
Magiczny spektakl
zaczął się przed czwartą i trwał przez godzinę. SIŁĄ się zmobilizowałam żeby ruszyć.
Udało się, bo przecież czekało mnie jeszcze dziś trochę magii (dziś bez rękawiczek:))
Jak również jeden mały zonk.
Jadąc śladami sprzed kilku dni postanowiłam znaleźć skrócik do Dud Puszczańskich – no i to nie był TEN skręt (mimo drogowskazu). 2km szutru przeplatanego piachem, ble. Każdy asfalcik powitałabym z radością, a ten który się objawił w rzeczonych Dudach był nader zacny:))
Zdobywszy Dudy pojechałam już dokładnie po śladach z 17.06.2021,
bo to jest trasa, która nie ma prawa się znudzić. Dziś w Myszyńcu byłam co prawda nie o 7 ale przed 8 (mimo zonka:)) – czarnoporzeczkowe pączusie były U ALUSI dostępne. Nadrobiłam czwartkowe niezjedzenie:))))
Z Myszyńca do Wielbarka, z Wielbarka do Jedwabna – magic, magic, magic…
A potem się roztopiłam i wrzuciłam kunktatorski skrócik. Z Jedwabna przez Burdąg do Pasymia,
złapać szynobusik do Olsztyna. Jeszcze się trochę pokręciłam, ośrodek Kalwa obejrzeć byłam, zajmujący połowę linii brzegowej jeziora (słaby) i już zjazd na peron.
Olsztyn Główny – ICek już stał. Życzliwie na tym samym peronie. Puściutki. Ufff.
- DST 134.20km
- Teren 1.90km
- Czas 06:43
- VAVG 19.98km/h
mapka ze stravy jest tutaj