poranek nie rozczarowuje. Tak będzie przez cały dzień. Piękne, bezchmurne, lazurowe niebo
na dziś trasę zaplanować było łatwo – marzę o powtórzeniu poniedziałku, po to tu wczoraj na pełnym spontanie przyjechałam. I to marzenie się spełnia:)
nie dość że droga przepiękna
to jeszcze mam czas żeby posiedzieć nad Plusznym
gdzie atmosfera już posezonowa. Pusto. Wsiąkam w książkę i łapię totalny, stuprocentowy relaks. Wrzesień i październik to dla mnie czas totalnego luzu. Porzucam myśli o treningowym żyłowaniu kilometrów i robieniu ambitnych tras. Jeśli tylko dopisuje pogoda wybieram swoje ulubione asfalty a istotną częścią każdego wyjazdu jest kącik kulinarno-czytelniczy. Na larwienie teraz czas:)
na olsztyńsko-nidzickim odcinku tym razem nie bardzo udaje się przyspieszyć. Wiatr mały ale dziś zdecydowanie mi nie sprzyja. Wbrew prognozom zaczyna ewidentnie wiać z południa. Wolna jazda ma swoje plusy
ale niestety zaczynam być zmęczona. W zachwycie wrześniową pogodą i swoją formą chyba trochę przeszarżowałam z planami. No bo co to za trasa 120km. Ale pod wiatr i po pagórach przy takim kilometrowym nasyceniu ostatniego półrocza… Ostatnie kilometry przed Działdowem już nie jadę tylko się snuję
czas ucieka ale nie jestem w stanie przyspieszyć. Wręcz przeciwnie. Muszę się zatrzymać bo cholera jasna czuję się słabo. Tylko bez paniki. Jakoś człapię i ostatecznie zdążam na pociąg ale zapadające ciemności mnie kompletnie dobijają. Jest 19 a ja myślę tylko o tym, jak bardzo chce mi się spać. Most Północny już śpi
i wydaje się nie mieć końca. Jestem kompletnie wykończona, pocieszam się że jakiś wpływ na to marne samopoczucie ma zapowiadana przez wróży niekorzystna zmiana pogody. Tak czy inaczej zakładam weekendowy szlaban na rower. Ciekawe, czy wytrwam:)
- DST 123.89km
- Czas 05:59
- VAVG 20.71km/h
do tej wycieczki jest mapa