Konin

piękna, doskonała trasa na dalekie śmiganie i totalny mózgowy reset. Podzielona na pół. Połówka pierwsza boczkami, połówka druga – dzida po głównej. 
Konin na zaplanowaną 250 nie wystarczył, ale tak się nastawiłam, że to właśnie dziś zaliczę tegoroczny wytrzymałościowy sprawdzian, że takimi okrężnymi ścieżkami z dworca w Wawie wracałam, aż plan został wykonany.

A zaczęło się kilkanaście godzin wcześniej tak:

Na świt coraz trudniej jest się załapać, ale dziś się udało. Ciepło nie było:((
Jako że okolic za Kutnem nie znam tymi duktami, które znam gnałam na skróty byle szybciej. Więc dziś do Żelazowej Woli nie przez Mokas a 580 ciach ciach ciach z zimnym brrrrr śniadaniowym postojem w Kampinosie. Słońce pojawiło się na dobre w – co za niespodzianka – Sochaczewie:) I w sochaczewsko-kutnowskie dukty (Kuznocin, Ćmiszew, Kiernozia) wjechałam już bez rękawiczek:)))

miło się i cieplutko zrobiło no i skręciłam nie w ten bok. No więc nie jedźcie przez Ludwików,

bo szutru co prawda odcinek krótki, ledwie kilometrowy ale dokuczliwy. Przez Matyldów nieco chyba dalej ale prościej. Dalej aż do Żychlina już bez niespodzianek, do Kiernozi tak jak pamiętałam asfalt lekko chropawy, za to za Kiernozią piękna nowa nawierzchnia aż do skrętu na Żychlin. Za skrętem 10km małej telepki, trzeba uważać bo zdarzają się dziury, ale generalnie nie jest bardzo źle choć bez szału.

Za Żychlinem, skąd przez Oporów, obok znanego już fajnego małego zamku droga moja do Kutna miała prowadzić wyczaiłam opcję prostszą. Zamiast od strony Oporowa do Kutna wjeżdżać i przez całe – dość niefajnie ościeżkowane miasto się telepać – skręcam w lewo w przyjemną 583, którą migiem do krajowej 92 docieram pierwszą “boczkową” połówkę trasy kończąc.

Wybór okazał się wyśmienity, polecam tę opcję również tym, którzy jeszcze nie widzieli zamku w Oporowie i na Kutnie planują wycieczkę zakończyć. Można z Żychlina zrobić wypad do Oporowa i na 583 powrócić – jest skrócik, koszt kilometrowy niewielki a zaoszczędzić sobie uchetki przez miasto warto. 92 stanowi w pewnym sensie obwodnicę Kutna, przebiega tuż koło stacji kolejowej zdecydowanie od tej strony łatwiej osiągalnej. Ze stacji jest natomiast relatywnie blisko do kutnowskich deptakowych rynkowych atrakcji (nie widziałam po nagłaśnianym przez media “zabetonowaniu”). Przy okazji zasygnalizuję, że bliskość Kutna jest niestety pozorna w kontekście powrotu pociągiem, gdyż jest ich żałośnie mało, a tych co rowery przewożą ilość zupełnie śladowa. Koleje Mazowieckie już wiele lat temu zrezygnowały z połączenia z Kutnem, Łowicz utrzymując jako najdalej na zachód wysuniętą flankę (nie licząc połączenia Kutno-Sierpc, co niewiele daje). Sprawne niedawno połączenia z Łodzią i Skierniewicami (czasem przez Łowicz) ŁKA słabo działają – na rozkładzie widziałam głownie autobusową komunikację zastępczą. Pozostają ICki i TLK – czyli pociągi poznańskie w liczbie jak wspomniałam mikrej. Dość powiedzieć, że na cały wieczór znalazłam zaledwie jeden pociąg Poznań – Wawa rowery wożący – z Poznania o 17.40 więc dość wcześnie. Potem nic. W rozkładzie wakacyjnym niewiele lepiej. Więc bilety kupujcie zawczasu (w pociągu którym wracałam miejsc na rowery było 6).
No ale ad rem na drogę – nomen omen – właściwą powracając. 92 przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Piękny asfalt i doskonałe pobocze po całości. Ruch bardzo mały. Cieżarówek wcale (no ale dziś było święto, więc może nie zawsze tak jest). Przy zjeździe do Kutna Mak i BP, dalej nieprzesadnie często ale są stacje, w tym fajne orleny. 
Za Kołem

zaczyna się najfajniejsza część trasy, asfalt nadal wyśmienity, pojawiają się znienacka podgórki i różne nieoczekiwane widoczki.

Przyjemnie zaskoczył też sam Konin, 

jeśli macie chwilę do odjazdu pociągu skręćcie zgodnie z drogowskazem “Starówka” – zaraz za skrętem zobaczycie piękny klimatyczny cmentarz – takie mikro Powązki, a cała stara część miasta ma sporo uroku. Z rynku na dworzec (nowe perony, duże windy) jest nieco ponad 3km, prosta, szybka droga.
Na szybkie 200+ bardzo fajna trasa. To teraz chwila odpoczynku i…. w połowie czerwca się okaże co było:))))

  • DST 252.02km
  • Teren 0.90km
  • Czas 11:38
  • VAVG 21.66km/h

mapka ze stravy (strava tym razem dzięki nieocenionej pomocy Tomka  – włączyć kłódkę na aktywnej aplikacji!!!  – zarejestrowała ślad rzetelnie) jest tutaj

2 thoughts on “Konin

  1. Bardzo piękna i inspirująca opowieść. Inspirująca do skorzystania z przetartego szlaku. Niedługo pewnie. Dystans wyśmienity, test wytrzymałościowy zdany celująco…

  2. bardzo polecam, może tylko w mniej słoneczny dzień bo kilka godzin jazdy ze słońcem prosto w twarz było męczące. Ale traska świetna

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *