wreszcie dni pełne słońca. I choć rano ziąb jak w listopadzie
to i tak seteczki same pchają się na licznik:))) Dziś jedna taka się wepchnęła z balonika nad Wkrą:)))
Miło było wrócić na stare trasy, niestety momentami stare w sensie dosłownym, bo odcinek Nowe Miasto-Joniec już się miejscami kompletnie rozpada i te zryte przygotowawczo kilkaset metrów wiele nie pomoże.
Jest też na tym odcinku coś nieustannie nowego,
zamkowa budowa już będzie z dekadę trwa i co nie przejadę obok to nowy jakiś detal się ujawnia. No ale Wawel też nie od razu przecież zbudowali a kunszt jednak nie ten:)))
z Jońca skrócik przez Popielżyn jak wiadomo rozkoszny
a i przez Goławice fajną traską dwukrotnie dziś pojechałam, żeby w Pomiechówku prosto na smakowitą nadwkrzańską miejscówkę wyjechać.
O Pestce już wspominałam jakiś czas temu, ale to pierwsze rozpoznanie bardzo na szybko było – dziś nie tylko znakomita kawa ale i zacny bardzo był obiadek.
Miejsce oprócz smakowitości ma atut w postaci pełnego słońca tarasu z widokiem na rzekę
– no owszem, obok most i sunące TIRy ale w tej enklawie można ich nie zauważyć.
Kuchnia autorska, bardzo fajna, lekka. Jest mięso ale jako dodatek a nie opcja dominująca. Jest kilka stałych pozycji w menu, ale też codziennie coś nowego. Dziś był wegetariański krupniczek – pycha. Poza tym można komponować dania z tego co jest – pełny luz i otwartość. Tagliatelle szpinakowe zjadłam z pieczonym burakiem, który miał być wypełniaczem do burgera:))) Otwarte od 9. Dziś nie zwróciłam uwagi na to, co na słodko ale zawsze jakieś autorskie pyszności są. Zdrowa konkurencja dla Sweet Home:)))
- DST 115.88km
- Czas 05:51
- VAVG 19.81km/h
mapka ze stravy jest tutaj