zaaplikowany po wczorajszej wyprawie zachwalany już kilkakrotnie shake proteinowy znakomicie zregenerował mnie overnight. Zazwyczaj słabo śpię po długiej jeździe, trochę dokuczają mi zmęczone mięśnie a i głowa ciągle w podróży, przetrawia mnogość wrażeń. Tym razem jednak spałam wyśmienicie i obudziłam się wcześnie, gotowa na jakiś przyjemny lajcik. A że wiało zaskakująco z południa, to zarządziłam wypad do Lisa.
Zrelaksowałam się fantastycznie (znowu Masłowska:))), tylko dojazd na stację do Pomiechówka był nader nieprzyjemny. Upał zrobił się wręcz nieznośny, można się było rozpuścić. Taki klimat dusznej masakry, jaki nieżyczliwie wspominam z głębi tureckiego interioru. Ledwo człapałam
- DST 72.39km
- Czas 03:16
- VAVG 22.16km/h