Zachód nieDaleki 2022 dz.1

oj jak ja lubię takie spontaniczne wyprawki z dnia na dzień a właściwie z wieczora na poranek planowane. Bardzo liczyłam, że czerwiec coś fajnego mi przed rozpoczęciem wakacyjnych najazdów przyniesie, więc bloki startowe były przygotowane. No i wreszcie trafia się w miarę obiecująca prognoza, BIORĘ!
Dzisiejszy dzień jeszcze mało pogodowo obiecujący, ale od zachodu idą rzekomo przejaśnienia a ja akurat – tak się dobrze składa – ruszam na Poznań:)
Dworzec ostatnio rozbabrany na maksa, na którym wydeptałam rok temu kilometrowe ścieżki dziś wita mnie bardziej uprzejmie – pociąg się zatrzymuje z samego kraja, żadnych schodów, wind i innych nieprzyjemności. Deszcz tez nie pada:) 
Zanim zatem złapię kolejną mini podwózkę daję Poznaniowi małą szansę żeby pokazać swoje atrakcje. Przypominam sobie ubiegłoroczne ścieżki przez Jeżyce ale z drogą wyjazdową nad jezioro Kierskie celuję marnie:(

ulica Dąbrowskiego jest koszmarem na całej swojej obfitej długości. Jak nie bruk, to garbata ścieżka. Masakra. Ale jezioro trudy wynagradza. Tu na asfalcie nie skąpili:)

Piękna nówka ścieżka wzdłuż jeziora z pocztówkowymi widoczkami wyprowadza mnie prosto na stację. I JAKA to jest stacja!

Elegancka:)
Ta, na której wysiadam po godzinie (Miały) już taka elegancka nie jest ale może niedługo będzie – prace intensywne trwają.
Zaraz za stacją zaczyna się droga na Wieleń, wielkiej urody 9 kilometrów

a i sam Wieleń całkiem przyjemny. Ma Orlen, skwerek nad rzeczką, różne fajne stare domy a niedługo będzie miał też nowiutką promenadkę – już prawie gotowa:))
Z Wielenia jadę kilka kilometrów 177, całkiem nieźle

ale niestety w Kocieniu skręcam w 180. Uuuupssss….

Miałam do wyboru kilka opcji ale zazwyczaj w nowym terenie wybieram najprostszą, a 180 taka zdecydowanie była. Telepię się, ale nawet niespecjalnie tego wyboru żałuję bo jest pięknie. No trzęsie trochę, ale co tam. Niemniej next time spróbuję wariantu przez 174 i przejazdu do 180 z Siedliska. Akurat na nowiutkie się już wyjedzie:)))

Ale najładniejszy asfalt jest oczywiście na drodze donikąd. Czyli do Smolarni nad jezioro, droga bez ciągu dalszego. Za to ze ścieżką (!!!!!), znowu trzeba było wydać nie swoje za to grube pieniądze.

(samochody jadą dwa, rowerzystów kilkunastu – wszyscy jadą oczywiście asfaltem).
Do Smolarni jadę obejrzeć miejscówkę, którą rozważałam kiedyś na nocleg (o nazwie adekwatnej, a jakże – Smolarnia:))). Miejscówka zębem czasu nadgryziona żeby nie powiedzieć nieźle nadżarta, ceny do nadżarcia nie przystają (widocznie zbierają na remont). Niemniej położenie rewelka, tarasik cudo i na jedzonko klimatyczne można by tu kiedyś wpaść.

Wracam na 180, końcowy odcinek przez Trzciankę i Wrzącą nawierzchnia super

i tylko przed samą Piłą – piłowanie po garbulcach. Ale niedługo:)

Bardzo udany dzień. A to dopiero pierwszy:)))

  • DST 100.75km
  • Czas 04:59
  • VAVG 20.22km/h

mapka z przejazdu do Kiekrza jest tutaj
mapka Miały-Piła jest tutaj

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *