Warmińska dwudniówka cz.1

po poniedziałkowym dwustówasiu apetyt wzrósł na wypadziki, pogoda niestety tzw dynamiczna się zrobiła – znaczy burzowa, w zlewy atakujące znienacka obfitująca. 
Postanowiłam złe przechytrzyć w rejony spokojniejsze się udając – a za takie magowie ogłosili terytoria północne.
Tak i Iławę minąwszy Jezioraka z okien pendo nie widząc nie z powodu pędu bynajmniej a z racji ulewy okna zalewającej
(wykosztowawszy się na bilet, ale do południa pendo o 7.20 jedyna opcja dostępna, wszystkie ICki w cenach racjonalnych wyprzedane oprócz TLK z 4.45 co jednak na niego nie skusiłam się – jakże słusznie, wspomniane TLK z opóźnieniem jedne 2 godziny 30 razem z pendo na centralny się wtoczyło. Akcji było zresztą więcej, w pendo jechał nadprogramowy rower którego właściciel katapultował się z pociągu, w którym zepsuła się lokomotywa – konduktor oczywiście chciał rowerowego intruza natychmiast usunąć mimo, że pan pasażer miał glejt z tego zepsutego składu, dopiero kiedy się okazało że 3 rowery ustawione na zakładkę zajmują mniej miejsca niż 2 na hakach pojechaliśmy wszyscy…)
Wysiadam z niejakim żalem zgodnie z planem w Malborku kaptura wdzianie rozważając.
(Panowie Dwaj Pomocnicy w Wysiadaniu – jak tam R10???))

Dramatu nie ma – NIE LEJE. Ledwo lekka mżawka, widać, że największa ulewa w Iławie została. Wróże optymistycznie uspokajają – od 11 słońce. Luzik, ubranko szybko na słoneczku podeschnie. 
515 mimo pagórów i szerokości dość skromnej fajna do jazdy, chociaż ostrożność i uwaga wymagane, raz na jakiś czas TIR się trafia. Mnie trafiają się same uprzejme, z dużym zapasem wyprzedzające.
Dzierzgoń to zaskakujący skręt w 527 – w połowie górki, w dróżkę co jak wiejska uliczka wygląda a nie początek drogi wojewódzkiej i w dodatku oznakowana jest jako skręt na Olsztyn a nie jak by się człowiek spodziewał – Pasłęk. Znam ja już jednak tę pułapkę i tym razem nie daję się złapać. Znam też i inne tej drogi pułapki i niestety one tam nadal są:(((

Po całkiem sympatycznym początku następuje zonk i ciągnie się przez długie 6 kaemów. Ale uwaga – jest światełko! Remont rzekomo już postanowiony, ma się wydarzyć jesienią. TĄ jesienią:))) 
Za Rychlikami remont już był, asfalt jest dokonały i doskonale przepuszczalny – wody na nim już prawie nie ma. Niestety

asfaltowi towarzyszy niewydarzona ścieżka, tam kałuże, góry doły i wądoły. Więc zgodnie z panującą atmosferą olewam ją (zakazu nie ma). Ruch jest symboliczny, ciekawe czy z powodu tych 6 kilometrów czy tak też będzie po remoncie. Dziś trafia mi się tylko jeden kaznodzieja, ścieżkowy lokalny ewangelista (tu obok jest ścieżka! Naprawdę???!!!!)
O, jest też aktualizacja prognoz od wróży! Słońce tuż tuż!

Dziś nie daję się skusić skrótowi przez Barzyny – jedna skucha wystarczy (na początek miodzio asfalcik a potem piaszczycho) i jadę cały czas 527. Dzięki temu wreszcie zaliczam osławione pochylnie na kanale ostródzko-elbląskim 

(Pochylnia Jelenie za miejscowością Jelonki).
Wróże tymczasem trzymają rękę na pulsie – spokojnie, słońce będzie. Od 13.
I nic to, że już 13.30…

Serwisówki Pasłęk-Małdyty świetne, ino cały czas pod górkę – słaba opcja jak ktoś głodny i przed ulewą w gościnne progi chciałby zdążyć. 

Tak i zdąża, ale kłobuk dziś pierwszy raz mnie zawodzi, kłobucze złośliwe oblicze pokazując. Raz na 10 razy wtopa się trafi. Za złośliwego kłobuka robi pani, która zdecydowanie odmawia obsługi na zewnątrz. Stoliki stoją, krzesełka też… Pani jest nieugięta. Nie przyjmie zamówienia jeśli nie usiądę w środku. Nawet opcja że sama sobie pierożki wyniosę nie działa. Nie to nie. W środku full i takie mało fajne mroczne klimaty.  Next time, jeśli jeszcze dostaną swoją szansę. 
Wróże tymczasem działają pełną parą. Słońce już od 15! 
(ulewa dopada mnie przed Miłomłynem. Jest 16…)

Ostatecznie przejaśnia się (przecież od początku mówiliśmy!) po 17.
W sam raz na serwisóweczki przed Ostródą. Jedne z najulubieńszych:)))

jest też mój ulubieńszy dąb. Zawsze mnie wita przed Ostródą. 

Najwyższa pora zastanowić się, jak ma na imię. Myślę, że to jest Pankracy. Tak skutecznie oparł się kataklizmowi toczącej się wokół niego przebudowy, że to MUSI być Pankracy. Wszechmocny!
Wróże też wszechmocni, chmury pokonane, a na mnie czeka na koniec tej doskonale znanej trasy mała niespodzianka.

W sumie – nie taka mała, bo to Warlity WIELKIE. Jestem tu pierwszy raz.

I chyba nie ostatni…:))

  • DST 135.33km
  • Czas 06:20
  • VAVG 21.37km/h

mapka ze stravy jest tutaj

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *