domknięcie olsztyńskiej pętli i odważny przejazd przez królestwo kłobuków. Kłobuki jak wiadomo na całej Warmii są obecne a i na Mazury chętnie zaglądają, jednak ich prawdziwym królestwem są okolice rzeki Łyny. Ostrożność i znajomość złośliwej natury kłobuczej nakazuje omijać zagrożone tereny, jednak czasem ryzyko trzeba podjąć. Wczoraj poczułam się na siłach:) Dzięki tej odważnej decyzji udało się domknąć pętlę wokół Olsztyna i Nidzicy i teraz już żaden kawałek tamtejszych tras nie jest tajemnicą. Start w Nidzicy, przejazd dawną 7 czyli autostradą rowerową do Olsztynka, po drodze gigantyczna niespodzianka kulinarna czyli podupadający z powodu odsunięcia od ekspresówki Tokaj, gdzie karmią doprawdy wyśmienicie oferując przy tym przesympatyczną obsługę i wygodne fotele w pięknym ogrodzie. Kuchnia wcale nie restrykcyjnie węgierska, jajecznica i pierogi z jagodami też się znalazły, czynne od bladego świtu. Od Olsztynka wjazd we wspomniane królestwo kłobucze, droga 58 znana z odcinka od Jedwabna i tu nie rozczarowuje, rewelacyjny asfalt, mnóstwo hopek, jeziora i cały czas przepiękny las. Kłobuk czaił się w zaroślach, ale tempo jazdy było przezornie zbyt szybkie żeby nogę złośliwą mógł podstawić:). Po 24km skręt w równie piękną żółtą do Olsztyna, tym razem przejazd aż do końca czyli pełne 26 leśnych kilometrów. Dojazd do Olsztyna i wreszcie zaliczone atrakcje turystyczne, Starówka (fajna), zamek (może być). Powrót czerwoną 51 do Stawigudy i boczniaczkami przez Łańsk, jakoś się odnalazłam w tym gąszczu ścieżek. Do Nidzicy łącznikiem między 58 a drogą żółtą na Jedwabno, znowu piękne 18 km chociaż w połowie prąd mi odcięło i już na podziwianie widoków mniej energii było…
- DST 165.60km
- Czas 07:15
- VAVG 22.84km/h
do tej wycieczki jest mapa