Pojezierze Brodnickie 2015

piątkowy wyjazd mnie wykończył. Ale sobota przyniosła zaskakująco udaną regenerację i pod koniec dnia byłam już gotowa obmyślać nowy plan:)
…………………………………………………………………………………………………………………………………….Którego realizacja rozpoczęła się w niedzielę o godzinie 4.30. Punkt piąta stoję w blokach startowych i… zaczyna grzmieć. Od zachodu idzie czarne. Błyska i porykuje. Czekam. Pół godziny. GODZINĘ!! Czarnemu się nie spieszy. Ryczy sobie nad Kampinosem i ani drgnie. Tymczasem robi się późnawo i plan zaczyna się wymykać spod kontroli już na starcie. Teraz albo nigdy. Mam półtorej godziny w plecy ale postanawiam jednak powalczyć o ten wyjazd. Przynajmniej jest ciepło.


I słabo wieje:)
Plan zakłada dotarcie do Głęboczka i z powodu patrz powyżej wymaga szybkiej modyfikacji. Porzucam myśl o opłotkowych mijankach i jeździe wzdłuż Wkry i postanawiam nadrobić stracone kwadranse gnając prosto siódemką do Płońska. Po kawie na niezawodnym BP pod Palmirami Modlin łykam w pełnym biegu

Wisły trochę ubyło w trakcie upałów…
Za Modlinem jest fatalny sfrezowany kawałek

a za Zakroczymiem zaczyna się zabawa w ciepło/zimno. Czyli przeplatanka znaków ‘nie wolno rowerem” z “nie wolno pieszym”. Według bliżej nie rozpoznanego przeze mnie klucza. Pobocze szerokości małego czołgu, ruch mały. Olewam znaki, które oprócz zakazów nie dają żadnej alternatywy. “Serwisówki” żwirowe albo z żałosnymi resztkami spękanego asfaltu. Dokładniej – olewam WIĘKSZOŚĆ znaków. Bo akurat informację MALINOWY BZYK 22KM zauważam. I w odpowiednim momencie skręcam:)

w Bzyku można poczuć się bezpiecznie

chociaż najazd wojska powoduje, że czekam na jajecznicę całe 5 minut. Za co uprzejmy pan kelner bardzo mnie przeprasza:)
Za Bzykiem do Płońska już kilka oponkowych obrotów

i już zaraz zaczyna się droga

po której wiele sobie obiecuję. I słusznie. Asfalcik może nie nowiutki ale przyzwoity, pusto, cicho.

Robi się coraz cieplej i coraz przyjemniej, bo słońce cały czas za chmurami i powyżej

temperatura się nie podnosi.
Wkra jednak się pojawia, ale nie ma tego uroku co w okolicach Pomiechówka

zwłaszcza, że wraz ze skrętem w nową drogę w Zawidzu

pojawia się oszałamiający smród. Droga do Bieżunia i do Żuromina usiana jest kurzymi fermami. Ledwo jadę

Żuromin daje wreszcie oddech i samochodowo-rowerową obwodnicę. Która lepsza??
za Żurominem znowu Wkra, tym razem w otoczeniu świątecznych pozostałości po 15 sierpnia

takie dekoracje ciągną się niemal do Lidzbarka, a jest to kilka ładnych kilometrów

Lubię tę drogę, są hopeczki, jest las

po drodze złapaliśmy chwilę odpoczynku

i mijając śmieszne tabliczki

dojeżdżamy do Lidzbarka

gdzie jest bardzo przyjemne jeziorko

a nad jeziorkiem….:)

niebieski jest od lat zaprzyjaźniony z żółwiem:)
Za Lidzbarkiem po 3km skręt na Nowe Miasto

a jednak padało!

chmury szare i lekko granatowe przez całą drogę nade mną krążyły, ale zawsze trochę były z boku i po jakimś czasie przestałam się nimi przejmować, zwłaszcza że ryków ani błysków niepokojących nie było. Jak widać na główne przedstawienie się szczęśliwie spóźniłam:)
Zachwycam się dróżką przez Leźno i Zalesie- jak zwykle

Zdjęcia nie oddają. Kto był ten wie

Jezioro w Leźnie zwiastuje, że już zaraz zza zakrętu wyłoni się wyczekiwany znak

jeszcze tylko kilka pagórków

i finisz. Mimo czasowej obsuwki udało się. Jestem długo przed zmrokiem i jeszcze przez chwilę cieszę się pięknym wieczorem:)

  • DST 200.45km
  • Czas 08:43
  • VAVG 23.00km/h

 

 

 

do tej wycieczki jest mapa – bikemap oszalał w okolicach Modlina produkując jakieś dziwne objazdy – i nie dał się przekonać, że ja jechałam prosto poboczem siódemki aż do Płońska. I że można. Za Płońskiem mapa jest już zgodna z moją trasą

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *