Mariew

nie było łatwo. Wczorajsza megadawka intensywnego tenisa zmordowała mnie jednak okrutnie. Po takim wysiłku zasypiam szybko, mocno i…na krótko. W połowie nocy zaczynają dokuczać stygnące mięśnie – zupełnie tak jak po rowerowej dwusetce. Co oznacza koniec spania. Poranek przeczłapany, ale dzień był tak piękny, że w końcu się na mały wypad skusiłam. Miał być krótki rozjazd koło domu, ale jak się rozgrzałam to całkiem nieźle mi szło i kilka przyjemnych kaemek wpadło:))

  • DST 88.98km
  • Czas 04:15
  • VAVG 20.94km/h

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *