Zgodnie z zapowiedziami wszystkich wróży ma być już chłodniej. Zatem pozwalam sobie na odrobinę poluzowania porannego reżimu i ruszam “późno”, jest już po 6. Temperatura rzeczywiście przyjazna, 20st – ale niebo bezchmurne i po 8 jest ich już 25. Początek trasy to rejony tak znane, że rzadko wyciągam tu aparat – zatem dziś nadrabiam
tradycyjny przystanek w Truskawce
a to droga mojej wielkiej eksploratorskiej porażki sprzed kilku sezonów. Nigdy tu nie skręcajcie. Piachy piachy piachy. Przez kilka kilometrów ciągnęłam tędy w mozole rower
Asfalciki przez Wiersze i Krogulec są znacznie przyjemniejsze:)
W Roztoce się tym razem nie zatrzymuję, jedno “turystyczne” auto mimo wczesnej pory już jest
zatrzymuję się natomiast na upatrzonym placyku w Kampinosie, gdzie 7km za Lesznem przy drodze 580 jest przyjazny “kawowy” Orlen, a pół kilometra za Orlenem takie pomocne w odpoczynku miejsce
drogę 580 zazwyczaj omijam jadąc opłotkami przez Gawartową Wolę i Czarnów, ale ruch jest mały i już w opłotki nie skręcam tylko dojeżdżam do skrętu na Wolę Pasikońską skąd po kilkunastu przyjemnych kilometrach
wita mnie
za Brochowem mam upatrzoną kolejną miejscówkę. Osada Puszczańska
kiedyś pod patronatem PTTK (nie wiem, czy nadal) turystę rozumie – jajecznica stoi na stole po 4 minutach:)
Jeszcze kilka kilometrów znanych terenów
i zaraz zacznie się nowe! Atmosfera robi się gorąca
potęgowana przez mazowiecką nędzę nadwiślańskiej okolicy. Bzura
też nie bardzo sobie radzi
Za Bzurą pustyni ciąg dalszy
co wymusza postoje w skrawkach cienia, jak się taki trafi
no nic, pcham do przodu, nowe tereny mnie jak zawsze ekscytują, choć nawierzchnia coraz mniej. Do Iłowa znanego z wyprawy do Płocka wjeżdżam tym razem od północnej strony
ale zanim Iłów to jeszcze
– ze specjalną dedykacją dla J:)
Z Iłowa skręcam na Sanniki, gdzie uroczo nie jest
nie dość, że okolica pustynna, wiatr podnosi tumany kurzu z pól wraz z powalającym smrodem to jeszcze piękny na pierwszych 2km asfalt szybko pokazał swoją niechlubną przeszłość. Męka
Skręt
witam z ulgą i po chwili z rozbawieniem:) Po kilku kilometrach już nie jest mi do śmiechu. Pustynia totalna a wiatr ładuje się na mnie z całą mocą. Jest mi zdecydowanie za gorąco i szybko tracę siły. Zaliczam zupełnie nową niebieską tabliczkę – pierwsze kręcenie w województwie łódzkim!
i kilka zabawnych zielonych
ale poza tym przez 25km umieram z nudy i męki.
Wreszcie jest! Ale co za nieżyczliwe powitanie!!!
przyjemniejsze momenty też były
zwłaszcza na stacji
no ale na góralu to raczej nie podjedziesz…
Na peronie jestem “na styk”, ale wszystkie pociągi mają opóźnienie, mój też – 10 minut. Mam okazję się rozejrzeć. Ten do Łodzi wygląda całkiem zachęcająco:)))
“mój” taki ładny nie jest ale za to prawie pusty. Zamiast jechać do centrum wysiadam eksperymentalnie w Ożarowie – stąd tylko 9km do Babic, czyli do domu o jakieś 10km dalej niż ze stacji Śródmieście. Ale nie mam siły na kolejny przejazd przez rozgrzany beton. Tymczasem te 9km to właśnie asfaltowa pustynia, w dodatku przez 6km jest ścieżka. Którą olewam. Nie mam siły na powolną skwarną telepkę. Od Babic jest lepiej, dużo drzew i chłodniej ale i tak docieram do domu bardzo zmęczona.
Trasa na nowym dla mnie odcinku od Brochowa niestety nie była zbyt ciekawa, krajobraz monotonny, asfalty słabowite. Nuda
- DST 169.71km
- Teren 1.80km
- Czas 07:44
- VAVG 21.95km/h
do tej wycieczki jest mapa