W nocy napadało mokrego śniegu, który po południu zalegał w postaci słabo widocznej lecz wielce zdradliwej czarnej mazi. Zaliczyłam jedynie smętny paciajo-błotny przejazd na rehabilitację z malutką ekstra pętelką. Po dzisiejszej lekarskiej konsultacji zaczynam się oswajać z myślą, że ta trasa będzie mi jeszcze długo towarzyszyć…
- DST 18.40km
- Czas 00:59
- VAVG 18.71km/h
w drodze powrotnej przymusowy postój w serwisie. Jak co roku o tej porze sztyca nałapała piachu powodując niemiłosierne skrzypy, trzeszczenia i odsiodełkowe jęki iście pokutnicze. Kilka minut czyszczenia załatwiło sprawę. Przy okazji umówiłam się na sezonowy przegląd niebieskiego. Nadal ze sobą nie gadamy, ale może kiedyś zaczniemy. Lepiej, żeby był gotowy:)