nie pierwszy to tysiąc, ale wyjątkowy – bo bez dnia przerwy wykręcony. Co nie było żadnym moim celem ale efektem jest ubocznym tego co uwielbiam najbardziej – codziennej, chociaż najkrótszej jazdy. Chociaż mały spacerek, w najgorszą pogodę nawet do kilku kilometrów ograniczony – a dzień fajnie ustawia. Zdarzały się wyjazdy pięciokilometrowe o piątej rano, no ale i super dwuseteczki. Mam nadzieję, że tysiaków będzie więcej. Bo ciągły jest głód rowerowych chwil:)))
Pogoda była dziś piękna, rano zimno ale już o 10 słoneczko grzało świetnie. Z zachwytem zaliczyłam szóstego z rzędu stówasia w Górkach:)
- DST 108.69km
- Czas 05:24
- VAVG 20.13km/h
mapka ze stravy jest tutaj
Niebywałe! Od 1000 dni nie miałaś nigdy dnia bez roweru?
dokładnie tak:))
Twoje zdrowie, wytrwałość, pasja, głód rowerka… :)))
A mój podziw ogromny :)))
SZACUN WIELKI i życzenie kolejnych takich dni…
dzięki, dzięki:) Cieszę się, że ciągle mi się chce:)))