Tour de Gołdap 2015

po 2 dniach mam w nogach 320km a w głowie milion pomysłów na kolejne trasy. Przeszukując mapę czuję ekscytację odkrywcy – tyle nieznanych dróg! Śniadanie jest pyszne, okolica piękna


ale już po prostu nie mogę się doczekać momentu wyjazdu:) Żadnego larwienia, czytania na pomoście.. Chcę połykać kilometry. Już, natychmiast. Nie mogę uwierzyć w to, że wcale, w ogóle ani ani nie czuję zmęczenia. Nie tylko fizycznego, ale mentalnego też nie. I koniecznie chcę to wykorzystać. Gołdap nęci. Ale jest tam na mapie taki niepozorny napis. Wzgórza Szeskie. Mmmm. To coś dla mnie. Dziś czuję się nieustraszonym pogromcą pagórów:)
Początek łagodny

i bardzo zachęcający. Ten kawałek jechałam wczoraj wieczorem, ale w zapadającym zmroku nie było aż tak pięknie. Po 10km świetnego asfaltu łapie skręt

do Kruklanek nawierzchnia idealna, pogoda też

zaraz za Kruklankami zaczynają się pocztówki

a kolejne mijane miejscowości dorzucają swoje widoczki

za Jeziorowem asfalcik marnieje, zaczyna się telepka, jest też trochę spodziewanych podjazdów

ale końcówka  drogi do Bań Mazurskich jest zdecydowanie z górki. Dobrze pocelowany kierunek:) W Baniach cel jest już jasny

a nawierzchnia bez zarzutu. Wzgórza Szeskie połykam na drugie śniadanie i tylko się oblizuję. Mam wrażenie, że droga na Gołdap przemyka raczej po ich obrzeżach, więc nie było to nadmiernie trudne zadanie. Do miasta wjeżdżam od strony przeciwnej niż jezioro (chyba gołdapskie, mapa mi się skończyła. Ale skoro lokalna rzeka nazywa się Gołdapa..:))
Ciągnę uparcie przez miasto i…

WARTO BYŁO! Gołdap to uzdrowisko i w ostatnich latach inwestycje w poprawę sanatoryjnego wizerunku pochłonęły niemałe fundusze. Nad jeziorem jest bogata wypoczynkowa infrastruktura, wielkie tężnie (bezpłatne!! – ja w każdym razie żadnej kasy nie zauważyłam), siłownia, urokliwa pijalnia. Bardzo miły zakątek.
Wyjazd z miasta mniej udany, jest ciągnąca się kilometrami niezbyt równa ścieżka o profilu sinusoidy

którą męczę się dłuższą chwilę – są niestety zakazy jazdy jezdnią. A asfalcik wielce kuszący

i wreszcie udaje mi się na niego wskoczyć. To jest czerwona 65 do Olecka, na której jest zakaz dla TIRów. Jedzie mi się fantastycznie prawie 30km aż do momentu kiedy na 3km przed oczekiwanym skrętem zaskakuje mnie…zakaz jazdy rowerem. Nie ma ścieżki, chodnika, drogi serwisowej. Nie ma nawet pobocza. Ani żadnego skrętu, objazdu… To znaczy skręt jest. W lewo. A ja muszę w prawo. I to bez żadnego kluczenia bo przede mną jeszcze kawał drogi a czasu do nocy coraz mniej. Mam to w nosie. Łykam zakazane 3km i znajduję

Droga jest piękna ale kryje w sobie małą pułapkę. Przez prawie 20km nie ma żadnego sklepu. Woda mi się definitywnie kończy kiedy nagle niczym pustynny miraż wyrasta przede mną stacja:) Potem znowu przez wiele kilometrów nie ma nic. Ale klimacik świetny

słońce powoli zachodzi i powinnam gnać ile sił. Ale nad jeziorem w Wydminach takie przyjemne schodki, że jednak na chwilę przysiadłam. W efekcie ostatnie pół godziny bardzo poprawiło mi średnią:)

  • DST 170.30km
  • Teren 3.60km
  • Czas 07:56
  • VAVG 21.47km/h

 

 

 

do tej wycieczki jest mapa

 

10 thoughts on “Tour de Gołdap 2015

  1. W świetnejś formie! W Gołdapii byłem przez miesiąc w wojsku. Wtedy to nie było uzdrowisko, tylko miasto garnizonowe. Natomiast rowerem przejechałem pobliską Puszczę Romnicką i nieodległa Suwalszczyznę oraz Puszczę Augustowską.

    1. a te tereny to zostawiam sobie jeszcze na bliżej nieokreśloną przyszłość. Chociaż nęcą i kuszą bardzo:)

      1. Z Puszczy Romnickiej nie byłabyś zadowolona – tam było bardzo ładnie (np trafiliśmy na kamień z niemieckim napisem, że tu polował cesarz Wilhelm), ale ziemne drogi: zwykle twarde, ale i piaszczyste. W Puszczy Augustowskiej też w najciekawszych miejscach ziemne drogi, ale twarde. Też mnie niepokoi zapowiedź, ze upały do końca sierpnia.

        1. żyć się nie daje. Poranny wyjazd został zablokowany przez burzę a teraz już gorąco jak w piecu – nie poszaleję:( Na puszczę jakiś sposób znajdę – znalazłam na piską, znajdę i na romnicką. Niebieski wyśmienicie tropi asfalciki:)

  2. No i znowu skręca mnie z zazdrości i żałości, bo też bym tak chciała. Fantastyczne są te Twoje wycieczki. Przynajmniej czytając o nich i oglądając zdjęcia mam jakąś namiastkę wypraw rowerowych. Niestety boję się jeździć w tym upale. Zgadzam się z Tobą, to lato jest koszmarne. Ja chcę na rower!
    A formę masz rzeczywiście wyśmienitą.

    1. złapałam tę pięciodniówkę (bo będą jeszcze 2 relacje:)) rzutem na taśmę. Dzisiaj próbowałam zrobić setkę, wyjazd przed 5 czyli jeszcze przed wschodem słońca niewiele pomógł. Niby dystans się ukręcił ale końcówka to była męka. Już o 9 było mi za gorąco…Niestety już widzę, że duża część wyjazdowych planów przesunie się na kolejny rok, bo upały zapowiadają do końca sierpnia. A dzień coraz krótszy:(

      1. A ja wciąż mam nadzieję, że te prognozy się zmienią. Urlop powoli się kończy, a ja zamiast pedałować, “larwię się i czytam”. Pozdrawiam serdecznie i czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki.

  3. Ja też czekam na kolejne relacje 🙂
    Wczorajszy dzień rzeczywiście był koszmarny. Wyruszyłem o 18:30 – 34 stopnie w cieniu, za miastem! Ledwie dojechałem nad jezioro (20km). Po godzinie pływania wyruszyłem w drogę powrotną i co jakiś czas sprawdzałem temperaturę – godzinę po zachodzie słońca, koło 21:30 było jeszcze 29 stopni! :/

Leave a Reply to Jerzy Trammer Cancel reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *