nie od dziś wiadomo, że prognozy burzowe działaj na mnie mobilizująco. Niektórym skacze ciśnienie, mnie skacze średnia:)))
Rano padało więc plan wczesnego wyjazdu uległ przymusowej modyfikacji i tym bardziej trzeba było się spieszyć. Wybrałam opcję kunktatorsko-rozwojową, z szansą na odwrót albo na dokręt – zależnie od sytuacji. Skończyło się na wariancie pośrednim: pojechałam stałą trasą przez Mariew do Leszna (tu ewentualnie miał być łapany autobus na powrót), z Leszna przez Roztokę (bar zniknął na dobre a wraz z nim wszystkie kosze na śmiecie z całej polany) drogą 579 aż do Cybulic, gdzie (na zakręcie, zaraz za stacją Optima – ok 15km od Leszna) skręciłam w lewo w boczną drogę, prowadzącą do świeżo wyremontowanej drogi do Kazunia
przy której w lesie dojrzeć można liczne pozostałości po II wojnie
w Sadach – wiadomo – skręt do Kazunia Polskiego i do Czosnowa przez Dębinę. Moja trudna miłość do dziurawego asfaltu wreszcie znalazła spełnienie. Cóż za piękna nagroda za lojalność i wytrwałość!
Nagrodą za nadzwyczajną jak na mnie średnią było dotarcie do domu przed serią burz, które rzeczywiście nadeszły i były niezwykle gwałtowne. A właściwie są nadal, bo przechodzą tuzinami jedna za drugą.
- DST 101.91km
- Czas 04:22
- VAVG 23.34km/h