Skarżysko Kamienna

Super trasa.
Easy access – półtorej godziny z centralnego. 
Łatwy jest też wyjazd z miasta – najlepszą platformą dla rowerów jaką kiedykolwiek widziałam na dworcu!

a potem myk myk i już serwisówki:))

I to jakie! nowiutki asfalcik i piękny las z boku:)
Prowadzą prosto do Szydłowca, który okazuje się super miejscem.
Wszystko tu jest. Zalew, chaszczory, cisza ale też ryneczek z ratuszem uważanym – chyba słusznie? – za najpiękniejszy w Polsce i nawet zamek ze sporym parkiem też się tu znalazł!

Trudno się powstrzymać, żeby nie przysiąść chociaż na chwilę:))
Za Szydłowcem długie kilometry super pięknych asfaltów na drogach, które budziły moją lekką obawę bo na mapie wyglądały dość nędznie a tymczasem okazały się super (z króciutkimi nieco gorszymi momentami i w dodatku ze stacją kolejową na linii do Radomia – gdyby ktoś był już zmęczony:))

a i dalszy odcinek już za Mniszkiem wyjątkowo dobrze pocelowany
(a właściwie podpowiedziany przez życzliwego pana lokalsa:))
bo też na mapie nie wyglądał na taki nowy i fajny.
I nie wyglądało też, że kryje TO!!!

Miejsce absolutnie rewelacyjne. Mimo poimprezowego poniedziałku pełna gotowość do nakarmienia rowerzysty i powiem Wam jak nie jestem fanką  ruskich tak te serwowane w Pałacu Domaniowskim były absolutnie wybitne. Plus super zielony teren nad samym zalewem, cisza i rewelacyjny pan Oliwier – człowiek o ujmującym uśmiechu i pełen pozytywnej energii. Spędziłam tu mega czas:))
Dalszy ciąg trasy prowadzi boczkami na Przytyk,

nie wszystkie asfalciki takie śliczne jak na zdjęciu, były też takie, po których jadąc nie poruszonego zdjęcia nie dało się zrobić – niemniej były to odcinki krótkie. 
Inną drogą niż w ubiegłym tygodniu wjeżdżam do Białobrzegów i jest to lepszy wybór, chociaż akurat na zdjęciu nie wygląda jakoś super to ścieżka asfaltowa niezłej jakości lepsza niż stara nie wyremontowana siódemka, którą jechałam ostatnio.

Za Białobrzegami

przepraszam się ze wspomnianą siódemką, ale na krótko, bo szybko znika a pojawiają się znowu nowo zbudowane serwisówki. Jak widać, nie wszystko szło zgodnie z planem ale pod Grójec ostatecznie udało się bez większych przeszkód dojechać. Chociaż ten asfalcik z kamyczków już pod samym Grójcem mocno był męczący. Na pocieszenie rzadkość – owrata od strony serwisówek brama wjazdowa do MOLa i Maka. Miło. Skorzystałam:)) Ale i tak next time muszę sprawdzić jaka jest jakość serwisówek z drugiej strony:))
Niestety trafił się na tej doskonałej do tej pory trasie ZONK, i nie były to te kamyczki pod Grójcem.

Najpierw wywiozło mnie na skrócik – na szczęście krótki – do całkiem niezłej drogi na Słomczyn. Ale z tej fajnej drogi już kolejny skrócik fajny nie był.  Prawie 4km szutru, na szczęście ubitego przez wczorajsze ulewy. Na szosowych oponkach wyzwanie, ale udało się nie zakopać i gumy nie złapać.
Po tych przygodach zamysł był ciąć już na prosto na pekap w Piasecznie, ale cóż. Jakieś 20km do celu zaistniała przy 722 rowerowa ścieżka, a doświadczyłam ja już tych podpiaseczyńskich ścieżek. Bojąc się telepki bo kto wie jak długa ta ścieżka skręcam w objazd w wojewódzką 683. Tu jest fajnie, ale jak to na objeździe mocno naokoło, próby skrótów kończą się piachem a tu dzień już zbliża się do końca… 

Dociskam i zdążam przed totalnym zmrokiem na stację w Ustanówku. Z eleganckim zapasem 4 minut do KMki, która w czterdzieści kilka minut na Gdański mnie dowozi.

Mimo szutrowego zonka trasa jest świetna, bezstresowa bo można ją dowolnie skracać –  mnóstwo dostępnych powrotnych pociągów z łatwym dojazdem do stacji, z niespotykaną wielością atrakcji a przede wszystkim z bardzo małym ruchem – nawet na serwisówkach pod Grójcem (i nawet w Maku:)))

  • DST 170.55km
  • Teren 3.80km
  • Czas 07:34
  • VAVG 22.54km/h

(dystans z dojazdami)

mapka ze stravy jest tutaj 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *