odwet za wczoraj:) miało padać cały dzień a tymczasem nie spadła nawet kropla. PO BILETY jechałam co prawda z duszą na ramieniu bo pochmurno było bardzo, ale po wyjściu z dworca spotkała mnie niespodzianka w postaci słonecznych przebłysków. Więc zamiast wracać do domu postanowiłam skorzystać z okazji i wrzucić na nowy licznik kilka kilometrów. A jutro… NAD MORZE!!
- DST 60.84km
- Czas 02:40
- VAVG 22.82km/h
nie jest łatwo się spakować w sakwy zimą. Upycham, upycham ale słabo mi idzie. Zwłaszcza, że wieczory długie, chciałoby się książki mieć i gazety – a ja wszystko tylko papierowe konsumuję.. SREBRNY ciężkawy a do noszenia niezbyt poręczny. Znowu będę musiała się jakimś osiłkom podlizywać “na misia”:)
Pchając towar w sakwy jednym okiem popatruję na finał Masters w Londynie. No niestety Roger przegrał pierwszego seta. W drugim na razie walka, są piękne wymiany, ale… chyba liczyłam na więcej