Przez okno poranek wyglądał nader zachęcająco,
ale termometr zeznał JEDEN, więc z wyruszeniem zdecydowałam się trochę poczekać. Aż zrobi się przynajmniej 5:))
Kolejna ekscytująca traska, z główną atrakcją
zaraz za rogiem. No faaaaajnie:)))
Najpierw krótka wspinaczka, potem pocztówki, a potem długaśny zjazd do samego Świeradowa. Kilkanaście kilometrów!
Warto zapamiętać, żeby np w upał nie jechać tego odcinka w kierunku przeciwnym:))))
Świeradów bierze odwet za ten zjazd. Tuż przed stacją gondolek pagór jednak mnie pokonał. Jakieś sto metrów mi zabrakło. I jak próbowałam złapać oddech olśniło mnie, żeby z gondolek skorzystać. Niezła zabawa:)
Ze Świeradowa ruszam drogą 358 a potem 393 na Lubań.
Takie dróżki nie bardzo wyglądające jak drogi wojewódzkie, szczęśliwie ruch odpowiadający przepustowości. Zaraz za Świeradowem asfalt był słaby, ale krótko:))
Lubań
mijam szybko bo już się nastawiam na wyglądający na mapach nader ekscytująco (rzeczki jakieś, stawiki czy jeziorka) ciąg dalszy czyli bocznymi drogami jechany odcinek Lubań – Bolesławiec. A tu ZONK. Remont mostu. I droga przez Mściszów i Gościszów zamknięta. Na amen. I jako alternatywa zostaje tylko wertepiasta wojewódzka. Wertepiasta na tyle, że pierwsze zdjęcia zrobiłam dopiero, jak udało mi się z niej gdzieś na wysokości Nowogrodźca w boczek – i to jaki:))) – zjechać.
Pustkowie kompletne, a tu na horyzoncie
nieciekawie… Żesz lunęło! I w pierwszych kroplach nagle wyłoniła się wioseczka z jakże adekwatnym w tej sytuacji przystankiem.
Półgodzinkę przeczekawszy w pełnym komforcie czasowym w kontekście truchła Bolec-Wrocław ruszam dalej, do stacji ledwie parę kilometrów. Tak i zaraz po starcie komfort mój się kończy. Mapy.com przygotowały niespodziankę. Z koszyka tych mniej miłych.
Jechać się dało, niecałe 3km, ale po świeżej ulewie chlapało błotem.
Na wizytę na rynku nie starczyło czasu, ale w kawiarence przy dworcu
trafiam gorące cynamonki z jakiejś kultowej bolesławieckiej cukierni, co niestety zapomniałam jak się nazywa. Więc i tym razem Bolec ciepłe i słodkie wspomnienie po sobie zostawia:))
Takoż i Wrocek, w którym zostaję jeszcze na tę noc bo nie chce mi się tłuc pociągiem wieczornym do Wawki. Zrobię to jutro rano.
- DST 91.45km
- Teren 2.60km
- Czas 04:24
- VAVG 20.78km/h
wypad super, rozbudził apetyt na dalsze eksploracje tych terenów. Dojczland i dolnośląskie wysoko na liście planowanych na “następne razy” destynacji:))
mapka ze stravy jest tutaj