Białystok

chodziła za mną mazowiecko-podlaska traska już od jakiegoś czasu, a już jak Cyborg kilka tygodni temu białostockie 250 stuknął to już mus był jechać:)) Inną jednak wybrałam opcję skracając w pierwszej wyjazdowej z mazowieckiego części, więc na wjeździe do Białegostoku miałam na liczniku niecałe 230km i prawie 2 godziny zapasu na pomiastowe eksploracje i dokrętki:)) Taki bonus za wyjazd o 4:))) 
Poranne wyjazdy w lecie to sama frajda, nawet jak pochmurno i bez słońca.

Uśpiona Białołęka Dworska, Kobiałka i rozśpiewana ptakami Puszcza Słupecka. Szybka kawa na markowskim orlenku i równie szybkie 10km dawną “8” do skrętu na Wiktorów. Dziś odkryłam, że zamiast jechać do wiaduktu można się wcześniej przedrzeć tunelem:))
Korzystam z eksploracji wiosennych, kiedy przygotowywałam sobie bazę pod ten wyjazd badając najlepsze i najkrótsze opcje. Klembów, Krusze i przez 636 do Jadowa – jedzie się fajnie, już Jadów a na liczniku tylko 70km. Super, na razie idzie nieźle, ale… ???????

Były co prawda znaki, że coś tam coś tam, droga zamknięta etc, ale jak jechałam w marcu to też już były więc trochę liczyłam, że tak po prostu zostały. A tu oj, niedobrze. Po wczorajszych opadach błotko spore na budowie, nie wiadomo ryzykować czy nie – żeby potem nie wracać! No nic, idę. BRNĘ! W krytycznym momencie panowie w gumowcach pomogli, niebieski został przetaszczony, bo ze skakaniem to marnie jeszcze u niego.
Wbijam na krajówkę do Łochowa, tu kolejny most do pokonania, też roboty i wahadło ale idzie sprawnie. Na Łochów mam odkryty sposób, zaraz za mostem skręcam w prawo (tam gdzie w lewo na Barchów) i omijam dalsze ciężarówkowe atrakcje krajówki. Mój objazd ma swój ukryty cel, prowadzi do pałacu gdzie jest piękny park i fajne miejscówki, tu zamierzam zjeść śniadanie ale może nie będę jeszcze uruchamiać zapasów? Pora wczesna, pałacowy hotel wydaje w najlepsze śniadania… 

Sprawdzam co w menu, jest przedpandemiczny szwedzki stół, zaliczam od razu śniadanie, obiad i kolację. Głodu nie poczuję prawie do Białegostoku:))))
Za pałacem sprawdzam pomysł na całkowity objazd Łochowa. Mijając pałac po prawej trafiam na asfalt przecinający krajówkę i przez Łojki prowadzący prosto do Szynkarzyzny. I to jaki asfalt!

Z Szynkarzyzny do Sadownego zawsze jedzie się przyjemnie, nie najlepiej natomiast pamiętałam odcinek Sadowne-Morzyczyn-Prostyń, ale żeby tam jakiś asfalt nadzwyczajny był to chyba nie… Owszem nie było. Ale już jest!

Nowiutkie wylewki aż do samego Prostynia, 

a ten terenowy odcinek to 600m miał i za dwa dni mieli go już asfalcikiem nakrywać:)))
Za  Prostyniem traumatyczna Treblinka i równie dojmujący widok ku rowerzystów przestrodze: nigdy nie wybierajcie drogi na Kosów Lacki!

Ja nie w prawo ale w lewo, hyc przez most na Bugu

i już Małkinia wita was, no i tu zaczyna się rajd w nieznane. Ciekawe, co też los palcem na mapie wypisany mi przyniesie:)
Oooo, no nieźle on przynosi, nówek asfaltowych całe urocze mnóstwo, świetna droga na Zaręby przez Niemiry (przez tory i zaraz w prawo) a potem za Zarębami zupełnie rewelacyjna droga wzdłuż torów na Czyżew.

A za Czyżewem cóż… równie rozkoszna nieco tylko pagórkowata droga na Wysokie Mazowieckie, które okazało się ani nie mazowieckie, ani nie takie wysokie.

I wszystko super, tylko słabo pocelowałam końcówkę, która w postaci drogi 678 dłużyła się w nieskończoność. Krajobrazowo świetnie, pola, łąki, lasy, ruch też nie był dramatyczny, ale ten asfalt… Środeczek gładziutki ale aż tak to ten ruch mikry nie był, żeby środeczkiem jechać się dawało. A boczki cóż, wyszarpane, wyskubane, połatane… A tu wiaterek w plecki idealnie, jechać się chce, hopki świetne a wertepy nadgarstki wyrywają. Słaaaaabo. Wybrałam tę opcję, żeby nie kluczyć na zmęczeniu i z uwagi na mega prosty wjazd do Białego, ale trzeba poszukać czegoś lepszego, 50km chetać się nie warto. Wjazd też nieciekawy, bo 10km przed miastem zrobili remont i dwupasmówkę z ekranami i oczywiście dupną ścieżkę, która jest, znika, oddala się, przez wsie jakieś nagle prowadzi, potem trzy razy z jednej strony na drugą, wjazd w osiedle, kostka, nie wiadomo gdzie jechać, dupa. A potem nagle okazuje się, że jednak można!

Biały jak mnie wcześniej nie zachwycił tak i teraz mu się nie udało, są fajne (zgrane) miejsca ale próbowałam też coś nowego zobaczyć i jakoś tak wszędzie było… nieświeżo – może po prostu byłam zmęczona.

A na koniec jeszcze porcja siłki, podobno same ćwiczenia aerobowe to za mało, żeby formę utrzymać, więc skorzystałam:)))

Tak i rzutem na taśmę ostatniego dnia pierwszego półrocza do wyniku 12500km w 2020 dobiłam:)))

  • DST 254.35km
  • Teren 2.20km
  • Czas 12:15
  • VAVG 20.76km/h

mapka ze stravy jest tutaj   

 

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *